20:14:00

Egon Schiele – 5 obrazów wartych uwagi

Egon Schiele – 5 obrazów wartych uwagi

Egon Schiele zapamiętany zostały jako skandalista i ekscentryk. Jego obrazy inspirowane secesją  (znał m.in. samego Gustava Klimta) cechuje wyjątkowa indywidualność i zaskakująca wiele osób estetyka. To właśnie za nie oskarżony został chociażby o szerzenie pornografii. Jako osoba był niezwykle krytyczny, nie tylko względem ludzi, ale także względem siebie. W wieku 28 lat umarł w wyniku zachorowania na hiszpankę, pozostawiając po sobie wielość bardzo intrygujących i odważnych prac. Dzisiaj przyjrzymy się pięciu moim zdaniem wartym uwagi pracom. 

1. Autoportret z miechunką (1912)

Ten niewielki obraz (32,2 x 39,8 cm) znajduje się obecnie, tak jak wszystkie poniższe,  w Leopold Museum w Wiedniu. Zdaje się, że jest najpopularniejszym olejem przedstawiającym artystę (autoportret). Specyficzna kreska i technika Egona jest w zasadzie nie do pomylenia, a właśnie na tym przykładzie widać jej szczególny charakter.

2. Ślepa matka (1914)

Przykład ekspresjonizmu. Niezbyt popularny, jednak wyróżniający się spośród innych olejów Schielego. Postać matki wyróżniona została jasnymi barwami, które kontrastują z ciemnoburym tłem. Widać charakterystyczny, gruby kontur postaci i przedmiotów, jednak sposób ułożenia ciała karmiącej rodzicielki jest już nieco nietypowy, tj. mocniej niż zazwyczaj zdeformowany. Twarz dziecka została pozbawiona indywidualizacji.

3. Poeta (1911)

Obraz ten przedstawia mężczyznę z narzuconą marynarką/ odzieżą wierzchnią, jednak niezapiętą, przez co widać znaczną część nagości jego ciała. W oczy rzucają się między innymi dłonie o długich palcach, bardzo nienaturalnych, ale także twarz zastygła w pewnym namyśle, co wskazuje na oddalenie myślami od chwili obecnej. 

4. Zachodzące Słońce (1913)

Przykład obrazu skupionego na naturze, który jest wart uwagi przede wszystkim przez barwy nietypowe dla malarstwa Egona. Dominuje róż i ciemny fiolet. Są to barwy stonowane, wskazujące na tytułowy zachód. Centrum stanowią dwa drzewa, choć nietrudno wyjrzeć także ziemię, wodę i wystające wierzchołkami góry.

5. Objęci (1917)

Przykład płótna przedstawiającego nagie sylwetki, bardzo charakterystyczną tematykę dla zainteresowań Schielego. Choć malarz skupiał się przede wszystkim na nagości kobiet (czasem nawet bardzo młodych dziewczyn), największa część tych portretów pozbawiona była jakiegokolwiek tła. Powyżej widzimy kochanków w miłosnym uścisku znajdujących się prawdopodobnie na łóżku, na co wskazuje pełen fałd materiał pod ich postaciami.

17:56:00

„Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia” – słów kilka

„Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia” – słów kilka


Swoje ostatnie lata spędził w samotności, lecz mimo to był pewien, że opatrzność wybrała słuszną kolejność. Na śmierć Zosi, swojej żony, przygotowywał się od dłuższego czasu. To tętniak. Tętniak, który mógł pęknąć w każdej chwili. Operacja nie wchodziła w grę z powodu zbyt wysokiego ryzyka niepowodzenia. Zosia zdawała sobie doskonale sprawę, że wówczas byłaby jedynie ciężarem na karku Zdzisława. Śmierć nastąpiła jednak szybciej, niż przypuszczali. „(…) drzwi do kuchni nie dawały się otworzyć. Wepchnąłem je siłą. Zosia leżała tam wewnątrz oparta o drzwi i była już w agonii. (…) Była godzina 8:15, gdy wszystko się skończyło” – czytamy w dziennikach Zdzisława Beksińskiego. 

Relacja syn–ojciec

Po śmierci matki z czasem Tomek coraz bardziej chudł, stał się ponury i małomówny. Zaledwie w rok później popełnił samobójstwo, mając 41 lat. W swoim mieszkaniu odnalazł go ojciec, Zdzisław. Niedługo potem ujawnił on swoją ulgę po śmierci jedynego syna. Wszyscy krytykowali, nikt nie próbował zrozumieć. Ciężar, z którym musiał żyć przez tak długi czas, dla mediów był fikcją. „Zdzisław Beksiński nie kochał swojego syna” – szerzyła się plotka. Najzwyczajniej w świecie trwało to jednak tak długo, że było już męką. 

Nigdy nie wiedzieć, czy to ostatnie pożegnanie, czy może jeszcze nie. Widzieć jedną, drugą próbę samobójczą własnego dziecka, które tylko cudem się nie udały. Słyszeć częste komentarze czy podteksty dotyczące śmierci. Nie chodziło o chorobę psychiczną. Tomek chciał tak po prostu przestać być, nie istnieć. W wywiadzie opublikowanym w styczniu 2000 roku dla „Vivy” padło pytanie: „Co powiedziałby (Zdzisław) synowi, gdyby mógł jeszcze z nim porozmawiać?”. Zdzisław odpowiedział wówczas osobiście: „Masz to, czego chciałeś. Czy teraz już jesteś szczęśliwy?” 

Na zdjęciu Zdzisław i Zofia Beksińscy z synem Tomkiem

Przyjaciel Wiesław Banach

Zdzisław Beksiński zmarł 13 lat temu. Pochodził z Sanoka, do którego jednak zbyt wielkiego sentymentu nie zachował, darząc za to sympatią parunastu tamtejszych mieszkańców. Jedną z takich osób stał się Wiesław Banach, dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku. Malarz zaufał mu na tyle, że przez jakiś czas, już po śmierci Tomka, myślał o przepisaniu całego spadku na jego nazwisko. Wszystkie zbiory ostatecznie trafiły do sanockiego muzeum, gdy takie rozwiązanie okazało się najwygodniejsze od strony formalnej.

Na zdjęciu Wiesław Banach w pracowni Beksińskiego (Warszawa)

Niedawno na polskim rynku ukazała się książka, w której Jarosław Mikołaj Skoczeń, dziennikarz, poeta i pisarz, przeprowadził rozmowę właśnie z Wiesławem Banachem. Rozmowa ta jest jednak jedną z dwóch części książki Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, która zawiera w sobie dodatkowo dzienniki sanockiego malarza. Pozycja ta stała się popularna, co dla mnie jest jednak zupełnie niezrozumiałe – no bo czym niby miałaby zachwycać?

Część pierwsza, wywiad

Książka została wydana przez wydawnictwo MD wiosną 2016 roku. Część pierwsza, wywiad, rozpoczyna się od pytań dotyczących śmierci Zdzisława Beksińskiego. Panie Wiesławie – jak się Pan dowiedział, jaka była Pana rekcja, jak poznał Pan szczegóły tej zbrodni? Nie wydaje się to wcale głupie. W końcu rozpoczynanie pytań od tak sensacyjnego szczegółu z życia (łamane przez nieżycia) jak morderstwo na pewno przykuwa uwagę czytelników.

Treść nie okazuje się wcale taka zła. Możemy popatrzeć na artystę oczami jego bliskiego przyjaciela, który opisuje nam jego niezwykle skromny sposób bycia, jego niepewności i udręki, stawiając też przed nami pytania, które stawiał sam sobie Beksiński. W pamięć szczególnie zapada fragment, w którym Wiesław Banach pokazuje nam rozterki sanockiego malarza dotyczące wiary lub niewiary, nicości czy nieba i piekła. Tutaj jednak dobre strony się kończą.

Na zdjęciu Wiesław Banach z książką
 Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia

Jak nie redagować tekstów

Czytelnik lubi, kiedy tekst jest zredagowany dobrze. W tym wypadku jest zredagowany bardzo źle (pozdrawiam panią redaktor Magdalenę Jaworską!). Przede wszystkim jest jednak zbyt obszerny – to jest 109 stron przedwstępu do właściwej części książki, gdzie wywiad miał być przecież jedynie dodatkiem. Pewnie, im mniej skrócony tekst, tym lepiej, dlatego, że sami możemy wybrać to, co dla nas wartościowe. Nie każdy jednak ma dość czasu, by bawić się w wyszukiwanie najistotniejszych informacji, szczególnie gdy wywiad w dużej części to nudne pustosłowie, a sedno trzeba wynaleźć sobie samemu.

Interpunkcja, błędy stylistyczny i generalna niechlujność to zarzut zdaje się jednak największy. No bo jak czytać na poważnie tekst, w którym pomiędzy słowami znajdujemy losowo postawione kropki, a czasem brak kropek na końcu ciągniętych przez trzy wersy zdań? Wywiad wywiadem, ale już przepisany powinien być sprawdzony. Tutaj dostajemy tekst pełen karygodnych błędów, niepostawionych przecinków lub o ich nadmiarze. Niosę w sobie szczerą nadzieję, że jeżeli ta pozycja będzie ponownie drukowana, o ile będzie, redakcją zajmie się kto inny, poprawiając błędy poprzedniczki.

Część druga, dzienniki

Część druga to oryginalne dzienniki Beksińskiego, pisane od 1993 roku, aż do śmierci autora, czyli 2005 roku. Wyboru i opracowania podjął się Wiesław Banach i, niestety, również z marnym skutkiem. Dzienniki zajmują ponad trzysta stron, przez które przebrnąć jest – nie czarujmy się – naprawdę trudno. Beksiński lekkiego pióra nie miał, o czym sam zresztą wiedział. Notatki najczęściej zajmują krótką notę meteorologiczną oraz informacje o malowanych właśnie obrazach, sprzedanych obrazach, pracy przy obrazach, pracach związanych z obrazami, doprawionych sprawozdaniem dotyczącym stanu zdrowia.

Obiecuję Wam, że nie jest to lektura, od której nie będziecie mogli się oderwać. Ot, proza życia, której nie mam za złe Beksińskiemu. Z czasem dopiero sam Beksiński zacznie w dziennikach zadawać pytania, próbując pewne rzeczy podsumować lub dopiero ująć je w słowa. Niestety i w tym wypadku komuś, komu nie chce się przedzierać przez taki kawał tekstu dla czegoś wartościowego, znudzi się na początku. Jeżeli przebrnie jednak przez pierwszą połowę, być może znajdzie wpis-perełkę, który moim zdaniem powinien zostać bezdyskusyjnie usunięty.

Mam na myśli wpis opisujący w całości wizytę Beksińskiego u lekarza w sprawie prostaty – szczególnie, że autor nie szczędził tam wielu szczegółów dotyczących procedury badania. Pisał dla siebie, bez myśli o publikacji. Moim zdaniem tę część prywatności Wiesław Banach powinien uszanować i nie pozwolić wejść jej do powszechnego dostępu. Uprzedzam, że w dziennikach czytelnicy także natkną się na różnego rodzaju błędy – czy to interpunkcyjne, czy składniowe. 


Na zdjęciu Zdzisław Beksiński ze swoim obrazem

Podsumowanie

Osobiście na książce się zawiodłam, tym bardziej, że dostałam ją w prezencie, który na pierwszy rzut oka wydawał mi się strzałem w dziesiątkę. Jeżeli rozpoczynacie dopiero przygodę z Beksińskim, a chcecie przeczytać coś dobrego na temat jego życia, polecam zdecydowanie ciekawszy i oparty na rzetelnych źródłach, czyli na tym, co w tego typu literaturze najważniejsze, reportaż Magdaleny Grzebałkowskiej – Beksińscy. Portret podwójny. Wyżej recenzowaną pozycję polecam tylko zagorzałym fanom, którym żadne przeciwności nie będą udręką. 

Zdjęcia, źródło: film.onet.pl, mfcinerama.pl, www.biznesistyl.pl

19:25:00

Czwarty przegląd twórczości Gustava Klimta – natura

Czwarty przegląd twórczości Gustava Klimta – natura

Klimt od 1897 roku zaczął wyjeżdżać na coroczne wakacje na wieś z rodziną Emilie Flöge, co zaowocowało stopniowym zbliżaniem się malarza do przyrody. Zachwyt nad naturalnym światem zaczął być przelewany na kolejne płótna, niezwykle różnorodne pod względem motywów przewodnich. To właśnie na nich skupimy się w tej części przeglądu twórczości Gustava Klimta. Jeżeli nadal nie przeczytaliście poprzednich wpisów, to zachęcam do przejrzenia informacji na temat malarza, wpisu na temat kobiet w jego malarstwie, aż w końcu do przyjrzenia się występującym w obrazach Klimta motywom dzieci, matek i mężczyzn.

Kwiaty

Szczególnie miejsce należy się obrazom, na których dominują kwiaty. Wart uwagi jest Ogród wiejski ze słonecznikami – widać na nim wszystkie główne cechy tego typu twórczości. Kompozycja osadzona jest w kwadracie, przestrzeń zagospodarowana jest w taki sposób, by całość wypełniały kwiaty, przy czym widoczne są też elementy tej ornamentyki, którą znamy z kobiecych obrazów złotego okresu. Nie zawsze, oczywiście, płótna pokazywały bogactwo samych roślin. Bywały one także urozmaicane o dodatkowe elementy, tak jak w Domku ogrodowym z krzyżem, gdzie w centrum stoi  właśnie tytułowy krzyż podkreślony barwą okalających go kwiatów.

Gustav Klimt, Ogród wiejski ze słonecznikami (1906)

Gustav Klimt, Domek ogrodowy z krzyżem (1911) 

Drzewa

Przyjrzeć warto się też obrazom przedstawiającym pojedyncze drzewa, takim jak np. Jabłoń I czy Grusza. Charakteryzuje je obniżona linia horyzontu, tak, że korony drzew zajmują zdecydowaną większość widzialnej przestrzeni. Jabłoń I dodatkowo urozmaicona jest dolnym pasmem kolorowych kwiatów, które stanowią tutaj szczególny dodatek. Rzuca się w oczy częstotliwość ruchów pędzla, tj. gęste nakładanie krótkich pasm farby, która znakomicie oddaje ilość liści na koronie. Technika ta zastosowana została także w Gruszy; warto zauważyć, że gruszy towarzyszą inne drzewa, widoczne pnącymi się w górę pniami i zielonymi rozgałęzieniami, podobnie – jedynie w dolnej części obrazu.


Gustav Klimt, Jabłoń I (1912)

Gustav Klimt, Grusza (1903)

Lasy

Inaczej z lasami: w obrazach tego typu zazwyczaj występuje pełność zapełnienia przestrzeni regularnymi elementami, jednak z naciskiem na dolną część obrazu. Horyzont jest więc wysoko, a plan pierwszy bardzo wyeksponowany. Szczególnie widać to w Lesie brzozowym/Brzozach, gdzie rzuca się w oczy ściółka leśna oraz dolne części pni. Przyglądając się szczegółom niejako wchodzi się w głąb samego lasu. Inaczej w Lesie bukowym I, w którym plan centralny zdecydowanie jest zatarty. Jedno tylko drzewo wysuwa się na przód, inne zaś niemal zlewają się ze sobą. Nieoddana jest głębia, ale gęstość.

Gustav Klimt, Las brzozowy/Brzozy (1903)


Gustav Klimt, Las bukowy I (1902)

Budynki

Inne obrazy przedstawiają budynki wplecione w naturalny obraz świata. Choć ścierają się na nich dwa światy, ludzki i nieludzki, odznaczają się wyjątkowym spokojem.  Spora ich część malowana była nad jeziorem Atter, toteż stałym zainteresowaniem cieszył się chociażby Zamek Kammer. Kammer nad Attersee II oraz Kammer nad Attersee IV kontrastują ze sobą przede wszystkim dominującymi barwami, choć także częstotliwością kładzenia farby pędzlem obok siebie. Serie tego typu obrazów potwierdzają, że Klimt lubił powracać do tych samych miejsc. Znaczące, że na tego typu płótnach trudno jest odnaleźć ludzi.

Gustav Klimt, Zamek Kammer nad Attersee II (1910)

Gustav Klimt, Zamek Kammer nad Attersee IV(1910)

Zwierzęta

Zwierzęta nie stanowią zbyt wielkiej części malarstwa Klimta, warte jednak są odnotowania. Ogrodowa ścieżka z kurami skupia się przede wszystkim na ogrodzie, który kwitnie mnogością pnących się po sobie kwiatów. Kury na ścieżce pośrodku, prowadzącej wgłąb obrazu, stanowią jednak jedynie mały dodatek. Inaczej z Krowami w oborze, gdzie zwierzęta stanowią już centralny punkt malunku. Obraz przedstawia tytułowe krowy po części ukryte w półmroku panującym wewnątrz obory. Światło dnia definitywnie przyświeca zza otwartych drzwi i małego okienka, jednak w bardzo małym zakresie. Dominuje brąz, co bardzo odróżnia obraz od innych malowanych przez Klimta na wsi.

Gustav Klimt, Ogrodowa ścieżka z kurami (1916)

Gustav Klimt, Krowy w oborze (19001901)

Zakończenie

Mam nadzieję, że podróż przez obrazy Gustava Klimta była dla was choć trochę tak magiczna, jak dla mnie było magicznym przygotowywanie publikowanych tutaj przez pełen miesiąc wpisów. Szymborska pisała: „ (...) gdyby – co nie daj Boże – na jakiejś zbiorczej wystawie Klimta wybuchł pożar i gdybym miała możność wyniesienia stamtąd bodaj jednego obrazu, byłby to pejzaż pt. Brzozy. Mam nadzieję, że zachowałabym się jak należy i zwróciła obraz muzealikom. Ale po jakże ciężkiej walce z paskudną pokusą zatrzymania go na własność…” A wy jaki obraz wynieślibyście w takiej sytuacji?